Pasują do was powieści Sary Waters, niby wiktoriańskie ale przefiltrowane przez psychoanalizę.Jak je nazwać? Naszyjnikowymi kolażami? Waham się między tym z lalkami a tym z jeleniem.serdeczne pozdrowieniaIrena Wiszniewska (jestem na facebooku)
niesamowite jest to co robisz... właśnie trafiłam na Twojego bloga i nie mogę przestać "achować" i "ochować" ;)
Winszuję, czuję zapach pszenicy, a to chyba dobrze.
Pasują do was powieści Sary Waters, niby wiktoriańskie ale przefiltrowane przez psychoanalizę.
OdpowiedzUsuńJak je nazwać? Naszyjnikowymi kolażami? Waham się między tym z lalkami a tym z jeleniem.
serdeczne pozdrowienia
Irena Wiszniewska (jestem na facebooku)
niesamowite jest to co robisz... właśnie trafiłam na Twojego bloga i nie mogę przestać "achować" i "ochować" ;)
OdpowiedzUsuńWinszuję, czuję zapach pszenicy, a to chyba dobrze.
OdpowiedzUsuń